Od dawna czekał na mnie worek z soczewicą zostaną przez jedną z współlokatorek. Uwielbiam warzywa strączkowe, jednak soczewica nigdy nie trafiła na mój talerz. Na stołówce zdarzało się, że pojawiała się w formie „soczewica duszona z pomidorami” czy tym podobnych dań, najczęściej dwuskładnikowych, wyglądających mało zachęcająco, bo w sumie nie wiadomo było czy zjeść to solo czy sobie coś do tego dokomponować. Ale nadszedł czas dla soczewicy. Szukałam zupy, którą by się dało najeść, u Ani na blogu Strawberries from Poland znalazłam odpowiedni przepis. Zupa jest idealna na zimę, gęsta, sycąca i pikantna. Mężczyźnie przywodziła na myśl zupę gulaszową. Zupa wychodzi bardzo gęsta, tak sobie myślę, że pod koniec garnka spokojnie można dodać kurczaka i mieć potrawkę z kurczakiem.
- 250 g zielonej soczewicy
- 250 g dojrzałych pomidorów (dodałam pokrojone pomidory z puszki)
- 4 łyżki oliwy (lub więcej, wg upodobań)
- 2 marchewki pokrojone w kostkę (dałam jedną, bo była gigantyczna)
- 2 cebule pokrojone w kostkę (dałam jedną dużą, ale spokojnie wystarczy jedna mała)
- 2 utarte ząbki czosnku
- 1 listek laurowy
- oregano
- sól i pieprz
- 2 łyżeczki octu z czerwonego wina (dodałam octu balsamicznego)
Na oliwie przesmażamy czosnek i cebulę (najlepiej w garnku, w którym będziemy robić zupę, zapewni nam to mniej zmywania). Dodajemy marchewkę i listek laurowy, chwilę smażymy. Następnie dodajemy opłukaną soczewicę i zalewam 1 l zimnej wody. Gotujemy, aż soczewica zmięknie.
Do miękkiej soczewicy dodajemy posiekane pomidory bez skórki i pozostałe przyprawy. Gotujemy kolejny kwadrans. Na koniec dodajemy ocet, mieszamy. I gotowe.