Ja wiem, że jest wiosna, prawie lato. W miseczce miałam maliny i truskawki. Ba, miałam nawet dwa przepisy przygotowane, tylko właściwie to miałam ochotę na czekoladę i masło orzechowe. Truskawki też zjadłam. Z odrobiną cukru, octu balsamicznego i mięty. W oczekiwaniu na muffinki.
Muffinki są boskie. Wilgotne jak przystało na prawdziwe muffinki. Mocno orzechowe, w końcu nie na darmo wkłada się tam masło orzechowe! A do tego manewr z dodaniem orzeszków i czekolady pod koniec na wierzch, boski!
Składniki
na 12 muffinek
- 150 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 100 g cukru (użyłam demerary)
- 100 g posiekanej gorzkiej czekolady lub chipsów czekoladowych
- 6 łyżek chrupiącego masła orzechowego (takiego z kawałkami orzeszków)
- 100 ml oleju słonecznikowego
- 1 duże jajko
- 175 ml mleka
- 50 niesolonych fistaszków
Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 200 stopni.
W jednej misce mieszamy ze sobą mąkę, proszek do pieczenia, cukier i połowę gorzekiej czekolady.
W drugiej misce mieszamy razem masło orzechowe, olej, jajko, mleko.
Przelewamy mokre składniki do suchych, mieszamy, aby się z grubsza połączyły.
Przekładamy ciasto do blachy na muffinki. Pieczemy ok. 12-15 min. tak, żeby muffinki lekko zaczęły się rumienić. Wtedy na wierzchu posypujemy pozostałą czekoladą i orzeszkami. Podpiekamy jeszcze chwilę.
Świetnie wyglądają 🙂
ależ one muszą być pyszne ….
jakie cudne zdjęcia!
muffinki wyglądają na nich tak pięknie, tak uroczo!
Bardzo apetycznie wyglądają te muffinki:)
A co robimy z masłem orzechowym??? Chyba przepis jest niekompletny…
Oj fakt, umknęło mi masło orzechowe, mieszasz je razem z olejem, jajkiem i mlekiem. Już poprawione.