Dopadła mnie angina, więc gdy wszyscy pływają w deszczu ja leżę w łóżku. Na szczęście gorączka po antybiotyku już przeszła, więc jestem w stanie sobie klikać. Z tej okazji postanowiłam posegregować blogi, które namiętnie subskrybuję. Muszę przyznać, że nie jestem w stanie się powstrzymać, gdy trafiam na nowego bloga i choćby jeden przepis wpadnie mi w oko to go wrzucam do obserwacji, a potem tych blogów robi się więcej i więcej… W sumie mam ich ok. 250. Drugi dzień porządkuje. Niektóre blogi mają niesamowite zdjęcia, albo historie, no przepisy też są interesujące 😉 Zerkam od razu na to skąd dany blogger jest. Dowiedziałam się, że w Indiach nie można dostać śmietany kremówki. A blogi są z całego świata i ludzie po całym świecie się przemieszczają. Jednak wyraźnie widać, że w blogosferze polskojęzycznej wciąż jeszcze więcej anonimowości, wiele blogów nie ma sekcji o mnie. Nie chodzi mi, żeby zdradzać wszystkie dane teleadresowe, ale fajnie tak zajrzeć do kogoś i usłyszeć o nim ciut więcej. Na szczęście jest też u nas coraz większa rzesza blogów kulinarno-opowieściowych i chyba takie najbardziej lubię.
A dzisiaj drugi komponent do cukru waniliowego – ekstrakt waniliowy. Ekstrakt to jest coś o czym marzyłam od czasu, gdy najpierw zaczęłam śledzić Moje wypieki, a potem inne blogi kuchenne. To jeden z tych zagranicznych specyfików, które gdy widzi się po raz pierwszy najczęściej klnie się pod nosem, że jakieś drogie, ciężko dostępne specyfiki dodają, potem często przechodzi się w stan akceptacji i stosowania zamienników, myśli się „ekstrakt waniliowy, hm, dam olejek waniliowy i też będzie”, właściwie da radę, ale trzeba dodać też trochę alkoholu. Bo ekstrakt waniliowy to wódka i wanilia. Prawda, że proste? Więc jeśli już będziecie kupować wanilię, kupcie jej trochę więcej i zróbcie ekstrakt. Wystarczy wam na długo i już więcej nie będziecie musieli zadowalać się zamiennikami. Potrzeba tylko odrobina cierpliwości. Mój ekstrakt zamieszkał ze mną zaraz po przeprowadzce do nowego mieszkania. Żałuję tylko, że nie zapatrzyłam się w ładniejszą butelkę.
Przepis cytuję oczywiście za Dorotuś, tylko zrobiłam z podwójnej porcji.
Składniki
- 3 strąki wanilii
- 1 szklanka wódki (można również użyć brandy lub rumu, z tym ostatnim smak będzie słodszy)
- szklany słoiczek, butelka (z zakrętką)
Strąki wanilii przeciąć wzdłuż na pół (ale nie do końca, końcówki pozostawić złączone – nie pytajcie mnie czemu, być może dlatego, by ziarenka nie wypadały;), nie wyskrobywać nasionek!, umieścić w słoiczku (można strąki przeciąć na pół, gdyby nie chciały się zmieścić w buteleczce). Nalać wódki, do całkowitego przykrycia strąków. Zamknąć butelkę, trzymać w chłodnym, ciemnym miejscu (ale nie w lodówce), co jakiś czas energicznie wstrząsając.
Już po tygodniu ekstrakt nabierze ciemniejszej barwy, jednak po dwóch miesiącach osiągnie pełny aromat i wtedy można go używać. Można przechowywać przez lata. Jeśli połowę ekstraktu zużyjecie, warto uzupełnić buteleczkę alkoholem i trochę poczekać, do wzmocnienia aromatu.
Uwaga: nie dodawać ekstraktu do gorących płynów, ponieważ alkohol wyparuje razem z częścią aromatu z wanilii.